środa, 25 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XIII: Kolejna wizyta u króla

Rano Kestin długo rozmyślała o spotkanym chłopaku, zanim wyszła z kryjówki. Dlaczego powiedział, że jej nie wyda? Skąd w ogóle ją znał? Wszystko to nie miało sensu. A co jeśli kłamał? Na pewno. Na sto procent nie mówił prawdy, pewnie już wyruszył do zamku, aby umówić się na audiencję u króla.
Wkrótce potem postanowiła, że musi stąd uciec. Bo to niemożliwe, aby ten facet mógł być lojalny...
Kestin wyszła ze swojego ukrycia i wyruszyła na łowy. Musiała zachować ostrożność, ponieważ o tej porze często roi się w tych okolicach od strażników. Gdy tylko zasunęła za sobą wejście, przed nią stanął tamten chłopak.
- C-co ty tu robisz? - wyjąkała.
Ten uśmiechnął się i nic nie mówił. Kestin potrząsnęła głową i mruknęła pod nosem: "Nie mam na ciebie siły" i odepchnęła go, po czym poszła w swoją stronę. Ten dogonił ją i powiedział:
- Muszę ci coś...
- Nie, nie musisz - warknęła dziewczyna i przyspieszyła kroku. Chłopak natomiast dogonił ją i odwrócił w swoją stronę.
- To ważne - tym razem nie pozwolił sobie przerwać - Ktoś nas podsłuchiwał wczoraj. Las teraz jest przeszukiwany przez posłańców króla. Musisz uciekać.
- Nic nie muszę - odparła. - Dlaczego myślisz, że ci teraz uwierzę? Jestem nauczona nie ufać innym. Poza tym, dam sobie radę, przecież zawsze im uciekałam... - po czym odwróciła się i uciekła.
Gdy odbiegła już na tyle daleko, że straciła chłopaka z zasięgu wzroku, postanowiła wreszcie zapolować. Niestety, nigdzie nie mogła znaleźć zwierzyny, więc poszła po prostu przed siebie.
Jednak po chwili usłyszała niedaleko jakieś głosy. Rozejrzała się i zobaczyła paręset metrów od niej grupę posłańców króla liczących ok. dwudziestu osób. Musiała się ukryć, ale nie było tu żadnego dobrego miejsca na skuteczną kryjówkę. Jedynym wyjściem było duże, stare drzewo ze spróchniałym pniem.
Kestin podbiegła do drzewa i ukryła się za nim. Korzystając z tego, że roślina już próchniała, dziewczyna wyrwała część kory w pniu i weszła do powstałej dziury. Zasłoniła się tym kawałkiem kory, który przed chwilą wyrwała, zostawiając małą dziurkę, aby obserwować sytuację na zewnątrz.
Po chwili posłańcy pojawili się. Kestin zaczęła ich obserwować i po chwili zobaczyła, że wśród nich był... Xyam. Dziewczynę opętała złość, gdy go zobaczyła.
Chłopak razem z innymi szukał jej, ale na szczęście oni byli zbyt głupi aby poszperać przy drzewie. I dobrze - pomyślała Kes z ulgą. Zaraz potem pomyślała o drugim facecie, który ostrzegł ją przed posłańcami. No, na coś się przydał ten chłopak, ale i tak może mnie zdradzić, tak jak Xyam. 
Kestin przeczekała, aż posłańcy sobie nie pójdą. Kiedy już zniknęli z jej pola widzenia, odczekała kilkanaście minut i postanowiła wyjść z ukrycia. Odsunęła więc wyjście i kiedy już wyprostowała się, poszła przed siebie.
Po chwili jednak coś dźgnęło ją w plecy. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła posłańców.
- Mówiłem, że w końcu stamtąd wyjdzie - powiedział jeden z nich.
- Hehe, ale nie wiedziałem, że tak szybko - uznał drugi.
Kestin wtryniła się do rozmowy:
- Przepraszam państwa, wy umówcie się na jakąś kolacyjkę i sobie porozmawiajcie o tym, a ja tymczasem spadam - po czym puściła się do biegu.
- Brać ją! - krzyknął Xyam i wszyscy zaczęli ją gonić.
Kiedy tak biegli, Kes potknęła się o wystający korzeń jednego z drzew i przewróciła się. Posłańcy z prowizorycznymi włóczniami w rękach przystawili swoje bronie do jej szyi. Jeden z nich wykrzyknął:
- To już twój koniec!
- Wcale nie - odparła dziewczyna pewnie, mimo że wcale nie wiedziała, co ma teraz zrobić w tej sytuacji. Nie mogła wstać, gdyż wtedy przynajmniej jedno z ostrzy tych dziwnie wykonanych włóczni wbiłoby się w jej skórę. Odepchnięcie tych broni też nie wchodziło w grę. W końcu wpadła na pomysł, żeby zacząć działać, kiedy już ją podniosą, ale po chwili zdała sobie sprawę, że mają oni przewagę liczebną.
Gdy już ją podnieśli i z eskortą udali się w kierunku zamku, do ich uszu doszedł tętent końskich kopyt.
Zobaczyli młodego chłopaka w stroju szlachcica na kasztanowatym koniu, który szedł w ich stronę. Rumak zatrzymał się przy nich, a chłopak przemówił:
- Witajcie, drodzy posłańcy. Kogo tu macie?
- Leśną Wojowniczkę - odparł niechętnie Xyam.
Leśną Wojowniczkę? - powtózyła w myślach Kestin. Aha, czyli tak mnie nazywają. No cóż, nazwa nawet spoko. 
Tymczasem tamci kontynuowali rozmowę;
- Ach, tak... Dostałem wiadomość od króla, że mam ją zabrać na Złotą Polanę - szlachcic.
- Masz pisemną zgodę króla? - zapytał jeden z posłańców.
- Szczerze mówiąc, nie - odparł tamten - Ale ustną owszem.
- Musimy mieć pisemną zgodę, inaczej nie oddamy ci jej pod twoją opiekę. - posłaniec.
Ale nudy - skomentowała w myślach Kestin.
- Powiedz nam, kim je... - zaczął Xyam, ale wtedy Kestin przepchała się przez ich całą grupę i poszła w swoją stronę.
Na odchodnym powiedziała:
- To umówcie się w końcu na tę kolację, a ja sobie idę.
- Ty, czekaj, czekaj - warknął jeden z posłańców i chwycił ją za ramię. Gdy dziewczyna zaczęła się wyrywać, zaraz pomogło mu jeszcze dwóch mężczyzn, unieruchomili ją.
Wtedy okazało się, że szlachcic, który wcześniej siedział na koniu, leży na ziemi, a Xyam go do niej dociska.
- Kłamca! - krzyknął i zdjął mu kaptur, który wcześniej osłaniał mu twarz. Ku zdziwieniu Kestin okazało się, że to tamten chłopak, który wcześniej ostrzegł ją przed posłańcami. - Chciałeś uratować Leśną Wojowniczkę! Za karę idziesz z nami. Już król da wyrok, co z tobą zrobić.
Tak właśnie Kestin i jej znajomy poszli w otoczeniu posłańców ku zamkowi króla, na audiencję.

niedziela, 6 października 2013

ROZDZIAŁ XII: Łuk i kołczan

Kestin patrzała z oddali na domek, którego drzwi właśnie się zamknęły. Odetchnęła z ulgą, gdyż sądziła, że chłopak będzie ją gonił. Przystanęła i patrzała chwilę na chatkę, by znów puścić się biegiem. Musiała odejść na dużą odległość, gdyż podejrzewała, że chłopak postanowi jej szukać.
Poczuła głód, więc postanowiła upolować jakiegoś zająca. Odruchowo chciała wyjąć strzałę z kołczanu i napiąć na łuk, ale... Ale ich nie było! Pewnie zostawiła łuk z kołczanem pełnym strzał w chacie. Musi go odzyskać. Tylko jak? Przecież nie zapuka do drzwi domu i nie powie: "Hej, zostawiłam tu łuk i kołczan. Czy mógłbyś mi je oddać?". Musiała się jakoś wkraść. Postanowiła, że zrobi to w nocy.
Kiedy więc zapadła noc, a świeca paląca się w domku zgasła, Kestin była już gotowa wkraść się do domu. Na wszelki wypadek zaczekała parę dłuższych chwil, aby mieć pewność, że domownik śpi. Potem ruszyła w stronę domu, ale by zachować ostrożność, szła schylona przy krzakach.
Doszła do chatki, której okna na jej szczęście nie były oszklone. Podeszła, nadal się pochylając, do parapetu i zajrzała dyskretnie do środka. Mimo, że było tam ciemno i ledwie coś można było tam zobaczyć, ujrzała leżącą sylwetkę na łóżku.
Chyba śpi - pomyślała, po czym bezszelestnie wspięła się na parapet. Weszła do środka chatki i rozejrzała się po chatce w poszukiwaniu swojego łuku i kołczanu. Niestety, w takich ciemnościach nie mogła nic zobaczyć. Zrobiła parę kroków do przodu i wpadła na coś.
- Szukasz czegoś? - usłyszała głos.
- Jak to.. przecież... ty jesteś.. tam! - odparła Kes zaskoczona, kierując palec wskazujący w stronę łóżka.
Chłopak zapalił świecę i oświetlił wskazane miejsce. Kołdrą był przykryty cel dziewczyny; łuk i kołczan pełen strzał.
Kestin wzięła je i przerzuciła przez ramię. Miała zamiar już wychodzić, ale usłyszała śmiech chłopaka, który wzbudził w niej złość.
- Nie wiedziałem, że tak łatwo ciebie oszukam. Ciebie, słynną Kestin! - mówił, starając się uspokoić śmiech.
Kes odwróciła się w jego stronę. Aż w niej wrzało ze złości, jednak musiała się czegoś dowiedzieć; skąd on ją zna?
- Skąd mnie znasz? - warknęła.
Chłopak przestał się śmiać i spojrzał na nią z nieco większą powagą, jednak nadal się uśmiechał.
- Przecież całe królestwo wie o tobie! Za wszelkie informacje o twoim położeniu są różnego rodzaju nagrody. I te pieniężne, i te materialiczne.
Kestin zaczęła gorączkowo myśleć. Obawiała się, że ten tutaj wyda ją. Musiała jak najszybciej stąd uciec i ukryć się tak, aby nikt jej nie znalazł.
- Spokojnie - powiedział tym razem poważnie chłopak - nie wydam cię.
Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. Podejrzewała, że on ją zdradzi, że to właśnie dlatego się tak śmiał. Jednak myliła się co do niego.
Mimo to nie wyjawiła mu swoich myśli. Nigdy tego nie robiła. Odwróciła się w stronę okna i wyskoczyła przez nie. O dziwo, chłopak ani drgnął, aby ją powstrzymać. Jakiś dziwny przypadek - pomyślała Kestin i uśmiechnęła się w duchu. Pobiegła w prawo, mimo, że powinna iść w lewo. Jednak chciała go zmylić, bo mógł ją okłamać i z samego rana iść do króla, aby ją wydać. Poszła dłuższą drogą, i minęła godzina, zanim dotarła do swojej kryjówki. Tam usnęła.








sobota, 7 września 2013

RozdziaŁ XI: Przełęcz Grelli

Słońce już całkowicie zaszło, gdy Kestin zbliżała się do gór. Miała zamiar przejść na drugą ich stronę, przebywając długą i niebezpieczną podróż przez Przełęcz Grelli. Było to miejsce, gdzie większość ludzi poddawała się na samym początku, tak było tam zimno. Reszta często nie docierała na drugi koniec przełęczy, tylko marzła wśród grubych warstw śniegu.
Kes spojrzała z dołu na wysoką górę, na którę miała się wspiąć. Na jej szczycie była owa niebezpieczna przełęcz, która szła wzdłuż parunastu gór. Rozpoczęła wspinaczkę. Nieraz prawie by nie spadła przez kamienie, które spadały w dół, gdy tylko na nie weszła.
Góra była wysoka, a na dworze było już ciemno. Dlatego też dziewczyna po dwóch godzinach trudnej wspinaczki, znalazła jaskinię wyrytą w tej górze. Tam postanowiła się zatrzymać, gdyż była bardzo zmęczona. Nie była pewna, czy jest tam bezpieczna - to jej teraz nie obchodziło. Jej myśli krążyły tylko wokół snu... Kestin położyła się w jaskini i spróbowała się ogrzać. W końcu udało jej się usnąć.

Obudził ją głośny szum wiatru. Dziewczyna wstała; po ciężkiej nocy była cała obolała, ale miała zamiar natychmiast rozpocząć wspinaczkę. Podeszła do wyjścia z jaskini i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest śnieżyca. No trudno... - pomyślała. I tak zostało mało drogi do zdobycia tego szczytu. Za pół godziny już będę dochodziła do Przełęczy Grelli..
Jednak śnieżyca bardzo utrudniała wspinaczkę, przez co podróż na szczyt góry trwał znacznie dłużej. Kiedy Kes znalazła się już przy Przełęczy, pogoda znacznie się pogorszyła. Dodatkowo było tu przerażająco zimno.
- Przyrzekłam sobie, że przejdę przez Przełęcz Grelli. I teraz się nie cofnę. - powiedziała sobie zdecydowanie, po czym ruszyła przez śnieg, stawiając czoła ostremu, chłodnemu wiatrowi.
Przełęcz okazała się być dłuższa i trudniejsza do przebycia, niż jej się wydawało. Kiedy tak wędrowała i wędrowała, nieraz tonęła w śniegu, którego warstwa była bardzo gruba. W końcu poczuła takie zmęczenie i zimno, że straciła przytomność.


*  *  *  


Obudziła się na wygodnym i ciepłym łóżku w małym, drewnianym domku po drugiej stronie gór. Z tego co zauważyła była sama, więc nie wiedziała, kto uratował ją przed zamarznięciem. Mimo to nie miała ochoty poznać tej osoby, gdyż nie lubiła być pod czyjąś opieką. Czuła się tak, jakby była niepełnosprawna. Usiadła na łóżku.
Rozejrzała się w poszukiwaniu drzwi. Wstała i już miała zamiar je otworzyć, kiedy osoba z zewnątrz zrobiła to za nią. Wpadli na siebie.
Jak się okazało, był to chłopak o ciemnych włosach i zielonych oczach. Miał grzywkę opadającą na lewe oko. Podobnie jak Xyam - pomyślała Kes i od razu skarciła samą siebie, gdyż nie miała zamiaru już o nim myśleć.
- Właśnie wychodziłam - powiedziała i spróbowała przecisnąć się przez szparę między nim a drzwiami.
Ten jednak zablokował jej drogę.
- Poczekaj - poprosił.
Zrobiła krok do tyłu, na chwilę rezygnując z przepychanki.
- Czego chcesz? - spytała oschle.
- Niczego - odparł. - Musisz odpocząć. Zgaduję, że dopiero co się obudziłaś.
- Skąd wiesz? - zmieniła temat.
Wzruszył ramionami.
- Tylko tak podejrzewałem.
Kestin westchnęła. Nie miała zamiaru dłużej z nim rozmawiać.
- Dobra, miło było, ale naprawdę muszę już iść - powiedziała wymijająco.
- Przecież nawet nie wiesz, gdzie jesteś.
- Wiem, gdzie jestem - burknęła dziewczyna.
- Ach tak? - spytał chłopak, opierając dłonie na biodrach. - Więc gdzie?
Kestin szybko znalazła odpowiedź;
- W drewnianym domku, w którym mieszka jakiś zwariowany chłopak. Do nie zobaczenia.
Spróbowała znowu wydostać się z domku. Jednak chłopak nie pozwolił jej.
- O co ci znowu chodzi? - prawie krzyknęła.
- Słuchaj... Musimy porozmawiać. Wtedy, jak widziałem cię na Przełęczy... - zaczął.
Dziewczyna mu przerwała:
- Nie mamy o czym rozmawiać.
Po czym znów spróbowała wyjść. Tym razem posłużyła się większą siłą i udało jej się wydostać z domku. Od razu puściła się biegiem, kiedy chłopak spróbował ją zatrzymać.
Kiedy domek dla niej stał się małym punkcikiem, chłopak uśmiechnął się pod nosem i skomentował:
- Ach, ta Kestin. Nigdy się nie zmieni.

niedziela, 11 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ X: Ucieczka

Po chwili Kestin już jechała na Abakanie. Podejrzewała, że Xyam znowu wyruszył do lasu, więc tamtędy jechała. Zaraz jednak zaczęła się zastanawiać - dlaczego ona to robi? Dlaczego teraz gna na siwym ogierze przez las, aby dowiedzieć się, co robi w tym momencie jej znajomy? Wahała się - czy wrócić do zamku, czy wszystko wyjaśnić?
Wyjaśnić. Nie można tej sprawy zostawić. W końcu ją okłamał - miał iść do króla. Nie, wrócić. Bo król mógł dać mu jakieś zadanie, że musiał gdzieś wyruszyć.
Każdy argument był coraz lepszy. Kestin zamyśliła się, po czym postanowiła jednak wrócić. Bo jakby znalazła Xyama gdzieś tu, i zrobiła mu jakiś wykład, a to wszystko, co powiedziała, było nieprawdą... Uznała, że nie chce narobić sobie wstydu. Zawróciła konia.


* * *


Minęło parę tygodni. Kestin długo myślała o ostatnich wydarzeniach. Miała dość króla, który mówił jej, co ma robić, strażników, którzy jej pilnowali i Xyama, który zachowywał się jak... wiele myśli przychodziło do głowy Kestin, ale większość z nich była negatywna.
Nie mogę tu zostać - powtarzała sobie. Nadejdzie dzień, kiedy zostawię to wszystko, kiedy ucieknę... 
Spojrzała na widok za oknem. Słońce chyliło się ku zachodowi.
I dziś będzie ten dzień. 

Kiedy zapadła noc, Kes wymknęła się ze swojej komnaty. Poszła krętymi, długimi korytarzami w stronę wyjścia, ale dłuższą drogą. Bo jakby natknęła się na jakiegoś strażnika, mogłaby powiedzieć, że idzie do łazienki. Jednak gdyby szła krótszą drogą, to po drodze nie ma żadnych toalet.
Ktoś chwycił ją za ramię. Odwróciła się i, domyślając się, że to strażnik, powiedziała automatycznie:
- Idę do...
Jednak nie był to strażnik, tylko Xyam.
- Nie uciekaj stąd - powiedział.
Dziewczyna stała chwilę i patrzała na niego w milczeniu. Skąd o tym wiedział? Nie mówiła nikomu o tym, że ucieka.
- Ja... idę do łazienki - odparła, patrząc na niego jak na kosmitę. Musiała udawać, że naprawdę idzie do toalety i że nic nie wie o ucieczce.
- Ach taaaak? - spytał przesadnym głosem. - To cię odprowadzę.
1:0 dla Xyama - pomyślała Kestin ponuro.
- Przecież trafię. Nie wierzysz mi?!
- Mogłaś mnie okłamać. Może chcesz stąd uciec - powiedział prosto z mostu. Ta szczerość zdziwiła trochę dziewczynę, ale odparła:
- Skąd ci to przyszło do głowy?!
- Mam swoje sposoby - odparł tajemniczo.
- Czyli zmyślasz - skomentowała.
1:1.
- Tak czy siak, odprowadzę cię.
- Nie. Trafię sama. Nie potrzebuję twojego towarzystwa - próbowała go spławić.
Odtrąciła jego dłoń, która nadal była na jej ramieniu, wyminęła Xyama i poszła w swoją stronę.
- Dlaczego to robisz? - usłyszała jego głos za plecami.
Zignorowała chłopaka, idąc dalej. Ten powtórzył pytanie głośniej, aż w końcu ją dogonił.
- Zostaw mnie - warknęła i odepchnęła go od siebie, po czym przyspieszyła kroku.
- Kestin... - zaczął. - Chciałbym, abyś wiedziała, że...
- Odejdź! - prawie krzyknęła.
- Nie będę cię powstrzymywać.
Dziewczyna przystanęła. Co on kombinuje? Na pewno nie mówi tego szczerze.
Odwróciła się w jego stronę.
- Kłamiesz.
- Nie.
- Niby dlaczego miałbyś mnie chronić?
- Nie mógłbym nazwać tego ochroną, ale... Zauważ, że jakbym powiedział teraz strażnikom, że szykujesz się do ucieczki, nie miałabyś żadnych szans na to, aby ci się to udało.
Ma rację... Ech... - pomyślała i westchnęła.
- No dobrze. Ale... skąd o tym wiedziałeś?
- To tajemnica - powiedział i uśmiechnął się lekko.
- Tak czy siak... Dzięki.
Uśmiechnął się.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
Odwrócił się i odszedł. Kestin poszła w stronę wyjścia. Strażników, o dziwo, nie było. Otworzyła drzwi i wyszła, zamykając je za sobą.
Kiedy dochodziła już do lasu, po raz ostatni spojrzała na zamek. Uśmiechnęła się, zadowolona, że wreszcie opuściła to miejsce. Po chwili pomyślała o Xyamie. Niee, to już przeszłość - pomyślała, po czym odwróciła się plecami do zamku i puściła się biegiem przez las.

niedziela, 7 lipca 2013

ROZDZIAŁ IX: Podejrzenia

Kestin wyszła ze stajni i spojrzała, jak wysoko jest położone słońce. Tym sposobem chciała sprawdzić, która jest godzina. Słońce chyliło się ku zachodowi.
Dziewczyna dobrze wiedziała, jakiego konia ma Xyam. Kasztanek. Odwróciła się i spojrzała jeszcze raz do stajni. Tak, kasztanowaty koń był w swoim boksie i jadł sianko. Kes obawiała się, że ten sen może być jakąś wróżbą, ponieważ na razie w realu pojawił się kasztanowaty koń. Jeśli Xyam już tu jest, to zapewne kasztanek rzeczywiście jest jego. Bo wcześniej go nie widziała, zanim usnęła w boksie Abakana.
Kes weszła do swojej komnaty, gdzie, jak się spodziewała, czekał Xyam. Siedział na krześle, przodem do drzwi. Był pochylony, łokcie opierał na kolanach. Podniósł głowę, aby sprawdzić, kto przyszedł. Na widok dziewczyny wstał.
- Witaj - powiedział. - Czekałem na ciebie.
Kestin zmierzyła go wzrokiem. Postanowiła dmuchać na zimne i go obserwować. Szukała dowodów na to, czy jej sen był prawdą, czy nie. Miała nadzieję, że to nie jest prawda...
Uśmiechnęła się sztucznie, jednak Xyam nie zwrócił na to uwagi.
- Gdzie byłaś? - spytał, gdy Kes zamykała za sobą drzwi.
- W stajni - odparła swobodnie.
- Powinnaś leżeć w łóżku i odpoczywać - zauważył chłopak.
- Czuję się dobrze - uznała dziewczyna, mimo że niektóre miejsca jeszcze ją bolały.
Przyszła jej pewna myśl do głowy; albo to zwykła troska, albo... miłość. Zmarszczyła brwi.
- Coś się stało? - spytał Xyam.
- N-nie, nic... - Kes machnęła ręką.
Usiadła na łóżku będącego koło krzesła, na którym siedział chłopak. Westchnęła.
- Gdzie byłeś? - spytała, gdy zobaczyła, że ten otwiera usta, aby coś powiedzieć.
- W lesie.
- A co tam robiłeś?
- Byłem na polowaniu... Przywiozłem ze sobą kilka królików - odparł swobodnie.
- Yhm...
Zapanowała cisza. Kestin w jej trakcie rozmyślała o Xyamie. Hmm, rozmowa nie wzbudza we mnie żadnych podejrzeń. Ale będę uważać... Może coś się stanie, co zwróci moją uwagę. Tylko błagam, aby to się nie stało...
- Muszę już iść - Xyam w końcu wstał.
- Gdzie?
- Do króla. Podobno miał do mnie ważną sprawę.
Po tych słowach wyszedł, żegnając się.
Kestin zmarszczyła brwi. Jakby miał stawić się u króla, nie czekałby na nią. Nie siedziałby w jej komnacie. Dziewczyna zaczęła rozmyślać, a wtedy postanowiła dalej śledzić chłopaka. Chyba ma coś przed nią do ukrycia...
Wyjrzała przez okno; Xyam dosiadał kasztanka. Gdzie on może jechać?
Wybiegła z komnaty.

środa, 3 lipca 2013

RozdziaŁ VIII: Dziwna wizja

Kestin szukała Xyama, jednak on gdzieś zniknął. Gdy spytała się, gdzie on jest, odpowiedziano jej, że pojechał do lasu. Dziewczyna chciała pojechać za nim, jednak jej nie pozwolono. Pozostało tylko czekać na jego powrót. Sama nie wiedziała, po co chciała z nim porozmawiać. Usiadła na łóżku, rozmyślając. Jednak po chwili przybyło jej wiele pytań, które mogłaby zadać chłopakowi.
W końcu Kestin usłyszała pukanie do drzwi jej komnaty. Wstała i podeszła do drzwi. Nacisnęła klamkę, a wtem do komnaty weszła całkiem spora grupka ludzi, która zaczęła coś gadać o szczęściu, o tym, co zrobiła jakiś czas temu. Po chwili jej komnata zapełniła się też wazonami pełnymi pachnących kwiatów, co zaczęło lekko denerwować dziewczynę, jednak nadal przyjmowała narastającą liczbę gości. Po długim czasie mogła zostać sama, gdyż wyszli ostatni goście.
Kestin usiadła na łóżku z głębokim westchnięciem. Po chwili przypomniała sobie o tym, że miała współpracować z królem i wykonywać różne zadania. Czasem nie lubiła swojego Daru, a raczej tego, że wiele ludzi chciało to wykorzystać. Postanowiła wrócić do komnaty władcy, aby spytać o kolejne zadanie. Gdy weszła tam i zadała królowi pytanie, ten odparł, że nie ma dla niej na razie żadnego zadania. Więc wyszła z komnaty i postanowiła odwiedzić siwka, na którym jechała dwa miesiące temu.
Koń był już zdrowy, po tamtym wydarzeniu pozostało mu jedynie kilka blizn. Na widok dziewczyny wyjrzał z boksu, patrząc na nią czujnie.
Kestin była ciekawa jego imienia. Wcześniej nie interesowało jej to, jak mówią na tego wspaniałego siwka, ale teraz postanowiła się dowiedzieć.
Spojrzała na żółtą tabliczkę informacyjną przykręconą do wejścia boksu konia. Było na niej napisanie, jak ma na imię siwek, imiona rodziców, data urodzenia i właściciel. Nic jej nie interesowało, tylko to, jak się nazywa. Abakan.
Abakan. Jakie to piękne imię.
- Hej, Abakanie - przywitała się Kestin. - Przyszłam cię przeprosić.
Pogłaskała go po pysku, a ten zarżał cicho. Patrzał na nią wyrozumiale, jakby wiedział, że Kes jest przykro z powodu tego, co się stało...
- Przepraszam - powiedziała dziewczyna, bo nie mogła nic więcej powiedzieć. Nie wiedziała jak mogła mu to powiedzieć...
Weszła do boksu Abakana, usiadła na sianie i spojrzała na niego z dołu.
Po chwili powiedziała stanowczo:
- Jedziemy do lasu.


Koń cofnął się jak najdalej boks mu pozwalał, a Kestin wtedy zrozumiała to, co chciał jej przekazać. Nie chce znów się narażać.
- Spokojnie, tym razem po prostu jedziemy do mojego...
Zawahała się. Nie wiedziała, czy Xyama może nazwać przyjacielem. Uznała po chwili, że nie. Nigdy nie miała przyjaciela, i najprawdopodobniej nie będzie miała. Nie, to nie jest jej przyjaciel.
- ...znajomego - dokończyła.
Siwek zdawał się rozważać to, co Kestin mu przekazała. Po chwili jednak podszedł do wejścia boksu, co zapewne znaczyło, że się zgadza.
- Dobry konik - uśmiechnęła się dziewczyna i pobiegła do siodlarni.



*  *  * 



Abakan galopował już dłuższy czas przez las, ale w końcu zwolnił do stępu. Kestin nigdzie nie widziała Xyama, mimo że miała na prawdę dobry wzrok.
Gdy miała zamiar już się poddać, ponieważ zapadał już zmrok, usłyszała za sobą wołanie. Odwróciła głowę i zobaczyła Xyama jadącego na kasztanowatej klaczy. Przywitał się sucho z dziewczyną.
- Cześć - odpowiedziała Kestin. - Powiesz mi, o co ci znowu chodzi?
- Jestem na ciebie zły, nie widać? - burknął.
Konie zrównały się ze sobą i trąciły pyskami. Stanęły w miejscu.
- Dla... - chciała zapytać Kestin, ale wtedy zrozumiała, o co chodzi.
Z pewnością był zły za to, że naraziła się, by uratować żołnierzy przed wywernami. Ale dlaczego? Myślała, że mu tak na jej nie zależy... Może on coś do jej czuje? Odepchnęła od siebie tę myśl, rozdrażniona tym, że mogła o tym sobie wspomnieć.
Dziewczyna przytaknęła powoli.
- Aha, już rozumiem - mruknęła.
Zapanowała krótka cisza, którą przerwała Kes:
- Ale lepiej, aby zginęła jedna osoba, zamiast kilkudziesięciu osób, prawda? Więc czemu jesteś taki zły?
Xyam przez chwilę nic nie mówił, jakby się wahał. W końcu jednak zsiadł z konia, podszedł do Kestin i podniósł ją z konia, po czym postawił na ziemię. Uważając na to, aby dziewczyna nie czuła bólu w miejscach niektórych złamań kości, które się jeszce nie zrosły...
Przytulił ją.
Kestin uznała, że wybrał zły moment. Ale czy miejsce i czas? Hmm, może...
- Bo... zależy mi na tobie - powiedział prawie że szeptem.
Dziewczyna nie wiedziała, co zrobić, jak zareagować, co powiedzieć. Miała ochotę stąd uciec, cofnąć czas. Chciała sprawić, aby Xyam nie czuł do niej tak ważnego uczucia. Zaczęła szybko myśleć; Xyam przecież mało o niej wie. Nie zna jej prawie w ogóle. Znają się dopiero kilka dni... eeee, coś około dwóch miesięcy - poprawiła się w myślach. Ale żeby tak wcześnie? No cóż, jest takie coś jak miłość od pierwszego wejrzenia...
- Kestin? Kestin?
Otwarła oczy. Nad nią stał jakiś mężczyzna. Początkowo dziwiła się, że nieznajomy człowiek zna jej imię, ale wróciła do niej cała rzeczywistość.
Leżała w sianie, przytulona do Abakana. Mężczyzna, który nad nią stał, okazał się być stajennym.
A więc to był sen... Hmm, całkiem dziwna wizja.


środa, 19 czerwca 2013

RozdziaŁ VII: Inne nastawienie

Kestin otwarła powoli oczy, w które, jak się okazało, wpatrywał się Xyam. Na jego twarzy malował się niepokój, zatroskanie i smutek. Baaardzo dziwna mieszanina uczuć.
- Jak się czujesz? - spytał.
Dziewczyna chciała odpowiedzieć, ale gdy miała zamiar otworzyć usta, zabolała ją mocno żuchwa. Jęknęła. Xyam wetschnął, zapanowała niezręczna cisza. Kestin powiedziałaby coś, ale w końcu nie mogła nic mówić...
Chłopak wstał i wyszedł, powiedział coś do pielęgniarki...
CO? Pielęgniarki?
Kestin rozejrzała się - po chwili wszystkie te zdarzenia, które minęły do niej wróciły; szybka jazda na siwku, wywerny, zamek... Do jej komnaty widocznie przyszło kilka uzdrowicieli i pielęgniarek.
Dziewczyna sięgnęła po swój zielony płaszcz i założyła go, po czym wstała zupełnie ignorując ból w lewej ręce i udzie. Podeszła do drzwi, lekko kulejąc, a wtedy usłyszała za sobą głosy dwóch pielęgniarek, które sprzeciwiały jej się zachowaniu, prawiły jej kazania, że powinna teraz leżeć w łóżku. Kestin jednak to zignorowała. Wyszła z komnaty, nie zwracając uwagi na Xyama, uzdrowicieli i innych ludzi.
Otworzyła drzwi do wyjścia z zamku, ale tam czekali strażnicy, którzy, prócz okazywania zdziwienia i szacunku, zakazali jej wychodzić. I znowu, jak pielęgniarki, powiedzieli, że ma wracać do swojej komnaty i wypoczywać.
Kestin poszła w stronę komnaty, przynajmniej tak udawała. W drodze zastanawiała się, dlaczego okazali jej szacunek... I czemu się dziwili? Ile czasu była nieprzytomna? Zmarszczyła brwi i postanowiła jednak wrócić do komnaty, w której czekał już na nią Xyam.
- Około półtorej miesiąca - chłopak odpowiedział po chwili, zdawał się liczyć upływające dni od tamtego wydarzenia.
- Co?! - wykrzyknęła Kestin. - Nie pomyliłeś się?
Xyam zamyślił się chwilę, po czym odpowiedział spokojnie, jakby to było normalne:
- Ano, tak. Pomyliłem się. - przyznał.
- To ile?
- Dwa miesiące.
- Ty chyba żarty sobie stroisz... - odparła nieco zirytowana.
Ten wzruszył ramionami.
- Czy kiedykolwiek cię okłamałem? - spytał z drwiną w głosie.
- Ech.. - westchnęła Kestin, po czym znów powtórzyła pytanie: - To ile?
- No, dwa miesiące!
- ...
Nie odpowiedziała. Postanowiła się zapytać kilku innych osób, które odpowiedziały jej to samo.
Zmarszczyła brwi, po czym spytała pierwszej napotkanej osoby, która godzina.
- Coś koło dziesiątej.. - odpowiedziano jej.
Dziewczyna podziękowała tejże osobie i ruszyła do komnat króla, który na jej widok otworzył szeroko oczy.
- Ty już na nogach? - wykrzyknął.
- A co? - odparła niegrzecznie Kestin.
Król nie odpowiedział, tylko podrapał się po głowie.
- Czemu wasza królewska mość jest zdziwiona? W ogóle wszyscy! - powiedziała dziewczyna, tym razem z większym szacunkiem do władcy.
Ten znów nic nie powiedział. Mruknął tylko coś pod nosem. Widząc, że Kestin czeka na odpowiedź, powiedział szybko:
- To ty nic nie wiesz? W całym królestwie o tobie mówią!
Dziewczyna zdziwiła się, ale po chwili zrozumiała, dlaczego strażnicy spoglądali na nią ze zdziwieniem i szacunkiem, w ogóle wszystko do niej wróciło.
Czyli zmienili do mnie nastawienie... Hmm, ciekawe. - pomyślała.
Nie odpowiadając wyszła z komnaty.